|
Tłoku wycieczkowców w tym roku nie będzie07.06.2011 W naszej szerokości geograficznej brak, niestety, warunków do uprawiania całorocznej turystyki morskiej. Wycieczkowce pojawiają się zwykle na Bałtyku pod koniec maja i krążą między portami do października. Z reguły też - co boli zarówno portowców, jak i hotelarzy, restauratorów, czy firmy turystyczne - nie przywożą swych pasażerów do Gdańska i Gdyni na dłużej niż parę godzin. Każdego roku otwieramy zatem i zamykamy krótki sezon szczupłymi informacjami, z żalem oceniając statystykę.
Od lat - mimo naszego unijnego akcesu i otwarcia granic - liczba zawinięć wycieczkowców nie dorównuje zabytkowym i wypoczynkowym atrakcjom naszej pomorskiej oferty. Od lat też - wspólnie z gdańskimi przewodnikami i pilotami wycieczek - obserwujemy przewagę wizyt statków wycieczkowych przy nabrzeżach portu w Gdyni nad pustymi w tym czasie miejscami w gdańskim Terminalu Promowo - Pasażerskim na Westerplatte. Zjawisko tym bardziej zadziwia, że pasażerów statków wpływających do Gdyni naraża się na uciążliwości autokarowych przejazdów do Oliwy, Starego Gdańska i Malborka, znacznie skracając im tym samym czas realnego zwiedzania i wypoczynku. Takie, podobno, przyzwyczajenia organizatorów morskiej turystyki na polskie wybrzeże...
Gdyni - słynącej w świecie jeszcze z rejsów "Batorego" - gdańscy portowcy życzą oczywiście jak najlepiej: też bowiem niepokoi nas spadek liczby wizyt wycieczkowców w bratnim porcie. Co prawda Gdynia otworzyła tegoroczny sezon już 13 maja, ale z 70-100 zawinięć w poprzednich latach, na rok 2011 awizowano do niej jedynie 57. W Gdańsku pierwszy wycieczkowiec miał się pojawić 31 maja, ale agent w ostatniej chwili przeniósł jego wizytę do Gdyni. Sezon 2011 otworzył 4 czerwca "Albatros" - wierny... Gdańskowi od kilku lat. W rozkładzie zawinięć wycieczkowców do gdańskiego portu pozostało zatem jeszcze tylko 21 wizyt.
Pisząc te słowa zajrzałem w felieton popularnego publicysty morskiego Marka Błusia, dzielącego się na łamach "Dziennika Bałtyckiego" refleksjami "około-letnimi"... Nawet "wydawcy widokówek - pisze - nie zauważyli, że tutejszymi ikonami są porty, stocznie i żegluga...". Na nic - dodam - wysiłki zespołów promocyjnych w portach i trójmiejskich urzędach, jeśli spacerującym po urokliwych zaułkach Gdańskiej Starówki wciąż oferować będziemy "ruskie matrioszki", egipskie muszelki i widoczki kościołów, zdobione bursztynowym miałem spod Kaliningradu... Oba trójmiejskie porty dysponują zbliżonymi możliwościami przyjmowania statków i promów pasażerskich. Dla ich lepszego wykorzystania konieczne jest jednak porozumienie wszystkich firm i instytucji zajmujących się promocją w regionie, kierujących zapleczem gastronomicznym i hotelarskim, zawiadujących przewozami autokarowymi i miejskimi, żyjących z turystyki przedsiębiorców. Bez takiego swoistego turystycznego... esperanto - wspólnego języka i wspólnego działania, morskiej turystyki na Pomorzu Gdańskim długo jeszcze nie będzie.
Rzecznik Prasowy ZMPG SA
|
 |